czyli Boże Ciało 2020

W tym roku Widawisko się nie odbywa z wiadomych powodów… Wyjazd za granicę grozi kwarantanną, zmiany zasad podróżowania zmieniane są z dnia na dzień… Postanawiamy więc nie ryzykować wyjazdu gdzieś dalej z noclegiem. Pokręcimy się trochę po Polsce na spontanie.

 

Czwartek

Boże Ciało. Postanawiamy jechać na południe, totalnie bez planu. Pogoda jest nieprzewidywalna – wyjeżdżamy w ładnym słońcu. Pierwszy przystanek to Równica w Ustroniu. Zabraliśmy ze sobą termos i jedzonko, więc mogliśmy zrobić sobie mały piknik. Niby pandemia – a tłumy na górze jakich dawno nie wiedziałam. Jeszcze magnesik dla mamy i jedziemy dalej. Omijamy Wisłę – mega korek przez remontowaną drogę i zawracamy przez Bielsko w kierunku Żywca. Zaczyna kropić. Przejdzie, nie przejdzie? Dobra – zakładamy przeciwdeszczówki i jedziemy dalej. Gdzieś w Istebnej spotykamy procesję eucharystyczną i mszę sprawowaną z samochodu! Drobny deszczyk zamienia się w ulewę. Wracamy do domu…

Równica
Gdzieś w Koniakowie

 

PIĄTEK

Na piątek przygotowałam się już bardziej. Moja mapka ciekawych miejsc do odwiedzenia okazała się przydatna i plan na dzisiaj to na północ od domu. Tym bardziej, że pogoda według prognozy ma być ładna. Pierwszy przystanek to zapomniany i niszczejący Wiatrak w Rębielicach Królewskich. Historia tego obiektu jest niesamowita – szkoda, że konstruktor tego Wiatraka Giganta nie żyje, a jego dzieło nigdy nie zostało uruchomione… Trochę trudno tam dojechać, budowla znajduje się w polu, nawet nie widać jej z drogi głównej.

Ruszamy dalej. Po drodze zatrzymujemy się w Lututowie. Kilka fotek i przelot dronem wokół Kościoła pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła, który z zewnątrz robi duże wrażenie. Po kolejnych kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżamy do dzisiejszego celu. Duża drewniana wiata, miejsce na ognisko i tabliczka: Koniec Świata. Rewelacyjne miejsce – jest nawet prąd i bieżąca woda. W takim miejscu nie mogło obyć się bez pikniku.

Posileni, wyruszyliśmy zobaczyć jeszcze Łosia. A dokładnie makietę samolotu PZL – P37 B „Łoś” rozbitego podczas Drugiej Wojny Światowej w lesie obok wsi Dłutówek. Przy wjeździe do lasu jest zakaz wjazdu – szkoda, jednak spacer nie trwał długo. Ciekawe miejsce historyczne, znajduje się tam tablica pamiątkowa, zdjęcia załogi. Przyznam, że myślałam że to prawdziwy odremontowany samolot, a to makieta.

To już koniec dzisiejszej wycieczki. Droga powrotna do domu przez remontowaną DK1 była koszmarem, a dodatkowo ostatnie 100 km w burzy…

Pole z Wiatrakiem Gigantem
Lututów
Koniec Świata
Łoś z Dłutowskiego Lasu

 

Sobota

Sobota to kolejny upalny dzień. Ty razem wyruszamy na zachód od domu. Pierwszy przystanek to Gliwicka Radiostacja. Jestem pozytywnie zaskoczona. Ładnie zagospodarowany teren z ławeczkami, obok Park Sensoryczny. Szkoda, że Muzeum zamknięte, ale z pewnością tam wrócimy.

Dalej na zachód, jest najstarszy żelazny most wiszący w Ozimku. I kolejny piknik na ławce. Jesteśmy też mega zmęczeni – upał daje się we znaki. W drodze powrotnej podjeżdżamy pod JuraPark Krasiejów, ale tylko na parkingu robimy fotę z dinozaurem. Do zamknięcia pozostało dwie godziny, a to za mało na zwiedzenie parku…

Radiostacja w Gliwicach
Park Sensoryczny
Most Żelazny w Ozimku
JuraPark Krasiejów

 

Niedziela

Było południe, północ i zachód. Dzisiaj więc na wschód od domu. Jednak już na spokojnie. Jedziemy połowić ryby. Lubię – odstresowuje mnie to 🙂

Choć to nie karp to radocha jest!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *