Dzień 2 – trasa z Tetuan do Szafszawan, malowniczego miasteczka w górach Rif.
Drugi dzień naszej wyprawy motocyklem po Maroku rozpoczął się spokojnie – wreszcie wyspani, schodzimy na pierwsze marokańskie śniadanie. Słodkie placki, naleśniki, tradycyjne chlebki, świeży sok pomarańczowy, miętowa herbata i mocna kawa – tak wygląda poranek w większości miejsc w Maroku. Do takiego zestawu warto się przyzwyczaić, bo to kulinarna codzienność tego kraju.
Po śniadaniu pakujemy motocykle i wyjeżdżamy z hotelowego garażu w Tetuan. Dziś przed nami niedługi odcinek – zaledwie 60 km do Szafszawan, jednak decydujemy się wydłużyć trasę i wybrać bardziej malowniczą drogę wybrzeżem, co daje około 100 km jazdy.

To była świetna decyzja. Droga prowadziła przez liczne zakręty, wzgórza i otwarte przestrzenie z widokiem na morze. Słoneczna pogoda, błękitne niebo i niesamowite krajobrazy – to właśnie ten klimat, dla którego warto było tu przyjechać. Mimo że temperatura zaczęła rosnąć i upał dawał się we znaki, jazda tą trasą była czystą przyjemnością.
Po drodze po raz pierwszy spotykamy lokalnych „baristów” – czyli obwoźne bary kawowe w furgonetkach i przyczepach, oferujące kawę, świeży sok, herbatę i słodkie przekąski. Kawa w Maroku jest mocna i konkretna – idealna na szybkie pobudzenie. Tego typu przystanki stały się stałym elementem naszej podróży. Na trasie mijamy też kobiety piekące chlebki w tradycyjnych glinianych piecach.

Do Szafszawan docieramy w porze obiadowej. Nocujemy w Casa Familia, gdzie motocykle zostawiamy tuż przy wejściu – według właściciela całkowicie bezpiecznie. Po szybkim odświeżeniu ruszamy na zwiedzanie i pierwszy marokański obiad: klasyczny tajin oraz pożywna zupa harira. Szafszawan od razu zachwyca niebieskimi uliczkami, spokojem i wyjątkową atmosferą. Dzień kończymy zachodem słońca z pięknym widokiem na panoramę miasta.

Zobacz też filmowe podsumowanie tego dnia.
Podsumowanie dnia:
