Relacja Majorka 2015 r.

Plan był taki – wynająć motocykl i zwiedzić północną (Formentor) i wschodnią część wyspy (Jaskinie Smoka), trochę pokręcić się po serpentynach (Sa Calobra) – to ostatnie pokonywaliśmy w czasie ostatniej wizyty na Majorce samochodem i zapragnęliśmy powinklować na 2OO.

Ogólnie: zaliczyć pozostałe atrakcje wyspy, które nie zdążyliśmy kilka lat temu na 4OO.

Dzień 1

Po zakwaterowaniu w hotelu w Alcanada, zaczęliśmy poszukiwania motocykla na podróże – tak na 2-3 dni, aby również mieć kilka dni na bierny wypoczynek czyli „plażing” 😉

Strony internetowe majorkańskich wypożyczalni niestety na miejscu okazały się mało przydatne, bo nieaktualne, ale jak to mówią… „koniec języka…”. Dla zagadniętych Hiszpanów motocykl to również i skuter 125 😉 i tak na 1 dobę mieliśmy do dyspozycji skutero-motocykl – no cóż dobre i to… To mój pierwszy kontakt ze skuterem i muszę przyznać, że wrażenia z jazdy pozytywne (może też dlatego, że w letnim odzieniu czyli w krótkich spodenkach i sandałkach), tylko oparcia brak.

Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od trasy na Formentor. Ogólnie od miejsca zamieszkania było to nieco ponad 35 km w jedną stronę, zaczęło się łagodnie tuż przy plaży drogą na Port de Pollenca i docelowo Cap Formentor (drogi są bardzo dobrze oznakowane, także całą wyspę można zjechać praktycznie bez mapy – miejsca najczęściej odwiedzane, jak Formentor czy Lluc, są oznakowane kolorowymi tabliczkami). Sama trasa na przylądek kręta, początkowo wspinanie się pod górę, później w dół, góra itd. Po drodze podziwianie widoczków i wyczynów kierowców autobusów, jak przeciskali się po pętlach wstrzymując ruch w obu kierunkach. Ogólnie polecam wybrać się tam właśnie skuterem, gdyż autem to męczarnia, szczególnie jeśli chodzi o miejsca parkingowe. Uwaga na kozy – włażą wszędzie i żebrzą o jedzenie.

W drodze powrotnej pojechaliśmy trochę dalej w miasto, na poszukiwania prawdziwego motonga. Najpierw zahaczyliśmy o Alkudię i Stare Miasto, później do Port d’Alkudia. Parę kilometrów później znaleźliśmy motorent i żeby zadowolić obie strony wybór padł na poczciwą Yamaszkę 250-tkę – warunek: musiało być oparcie, choć męża korciła Aprilia ;).

Tak więc mogliśmy się udać na wieczorne animacje – Macarena i takie tam ;-), jednak z umiarkowanym spożyciem, gdyż sprzęt następnego dnia już na nas czekał.

 

Dzień 2

W ciągu kolejnych 2 dni zrobiliśmy trasę nazwijmy to wschód (1 dzień) i zachód (2 dzień) od hotelu.

Pierwsze do zwiedzenia były Jaskinie Smoka „Coves del Drac” w miasteczku Porto Cristo. Droga na ok 50 km od hotelu, trochę główną trasą na Arte po jakich kilku kilometrach odbiliśmy na malownicze mało uczęszczane drogi z domkami tubylców. Malowniczo i powolutku do celu – ponownie przydatne tabliczki prowadzące do miejsca zwiedzania – mapa nie była potrzebna. Jaskinie godne polecenia jednak z małą uwagą tj. wpuszczają tam masę ludzi naraz, warto iść na koniec całej bandy i przeczekać cały ten tłum – można sobie wówczas spokojnie zwiedzić całość „na luzie”. My stanęliśmy na początku i było mega ciasno – przeczekaliśmy cały napór wewnątrz i ruszyliśmy jako ostatni, stąd moja uwaga. Jaskinia ciągnie się coś około 1.2 km, później ok 10 minutowy koncert i „rejs” łodzią jakieś 200 metrów do wyjścia. Strona o jaskiniach, wejście 14,5 E od osoby.

Z jaskiń ruszyliśmy na Safari – niby atrakcja dla dzieci, ale myślę, że warto było. Z Porto Cristo kierujemy się na Cala Minor jakieś 8 km – jest Safari zoo cena 19 E trochę małpek i innych stworzeń, wjazd albo własnym samochodem albo kolejką.

 

Dzień 3

Kolejny dzień to droga na Sa Calobrę – droga praktycznie cały czas wiodła przez masyw górski Serra de Tramuntana. Od hotelu zgodnie ze znakami kierujemy się na Lluc – sanktuarium, ale to sobie odpuściliśmy widząc jakie tłumy tam ciągły, wybraliśmy widoczki i kilka postojów na focenie i „selfiki z kijacha”. Po drodze na Sa Calobrę oczywiście masa motocyklistów i jedna stacja, bo nasz rumak akurat zaświecił na żółto. Na stacji pełno cyklistów i motocyklistów uzupełniających „płyny” i nasz rodak w pracy (wszędzie nas pełno). Po napojeniu ruszyliśmy w drogę pokręcić trochę winkielków – najpierw łagodnie w dół, przerwa, cel – Sa Calobra – warto się przespacerować jakiś kwadransik i zobaczyć wąwóz z turkusową wodą Torrent de Pareis – powrót w górę, znowu winkielki i widoczki.

Na więcej nie starczyło ani sił ani czasu – jednak pogoda skutecznie osłabiła nasz zapał, a i obiecany plażing musiał się odbyć.

 

Trochę informacji tytułem podsumowania:

Kaski (owinięte ręcznikami), odzież oraz buty zmieściły się w bagażu rejestrowanym.

Koszty:

Skuter 125:
– wypożyczenie skutera 125 – 30E za dobę (od 9-19) – koszt transportu do hotelu do wypożyczalni i z powrotem w cenie (skuter wynajęty za pośrednictwem hotelu więc przyjeżdżają po klienta i go odwożą)

Motocykl poczciwa Yamaha Star 250 CC:
– wypożyczenie za dwa dni łącznie 80E
– kaucja – do kwoty 50E – 300E w gotówce lub na karcie, przy wynajmie motocykla za 100E – 600E kaucji
– franczyza – żeby dodatkowo nabić turystę (po 10E za dobę)
– ubezpieczenie po 5E na głowę
– transport do i z hotelu (wypożyczalnia ok 15km od hotelu) kolejne 20E.

Razem na 3 dni wyszło 160E – 130E (motocykl) i 30E (skuter)

Koszt paliwa ok. 10E skuter i motocykl (łącznie przejechane ok 400km wyspa wcale nie jest taka duża)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *